Przemysł

Przemysł futrzarski w skrócie

Życie na fermie

Zwierzęta hodowane na futro rodzą się na wiosnę, a późną jesienią, kiedy ich futro zgęstnieje, zabija się je w okrutny sposób. Te kilka miesięcy życia, które dzieją je od śmierci, spędzają w małych klatkach, na gołych kratach. Kiedy chorują, często nie otrzymują koniecznej pomocy weterynaryjnej. Bywa, że są stłoczone po kilka w klatkach, co może prowadzić do wzajemnej agresji. To dzikie zwierzęta, które na wolności przemierzają olbrzymie przestrzenie. Są samotnikami i tylko okresowo przebywają w towarzystwie innych osobników swojego gatunku. W klatce, w nienaturalnym dla nich ścisku, nie mają jak przed sobą nawzajem uciec. Nie mają jak kopać w ziemi, pływać, skakać i wykonywać naturalnych dla siebie czynności. 

Gdyby człowiekowi ograniczyć przestrzeń tak, jak odbywa się to w przypadku zwierząt na fermach, całe życie musiałby spędzić w pomieszczeniu o powierzchni 0,8 m2 i wysokości niespełna 1,9 m! Takiej wielkości są dwie położone na sobie trumny. a jednej fermie w takich warunkach może dzięki temu przebywać nawet do 200 tys. zwierząt.

 

Śmierć

Po kilku miesiącach życia w strachu i ścisku zwierzęta są wyciągane z klatek i zabijane. Lisy zabija się poprzez rażenie prądem, a norki zagazowanie. W ten sposób hodowcy dbają o to, by podczas uboju nie uszkodzić zwierzętom futra. Na pytania o etyczność tych metod odpowiadają, że to bezbolesna i szybka śmierć. Z naszych rozmów z pracownikami ferm norek i z nagrań wykonanych ukrytą kamerą jasno wynika, że jest wręcz przeciwnie. Zwierzęta nie zawsze umierają od razu, a bywa, że użyta dawka gazu lub natężenie prądy są za małe i zwierzę budzi się na stercie martwych ciał innych lisów/norek.

 

Liczby

Takich ferm w samej tylko Polsce jest prawie 600. Przy czym co roku zabija się u nas ponad 6 mln zwierząt – przede wszystkim norek amerykańskich, ale też lisów, szynszyli i jenotów. Pod tym względem zajmujemy niechlubne trzecie miejsce na świecie, a drugie w Europie.

 

Ucieczki zwierząt

Hodowcy nie potrafią zagwarantować wystarczających zabezpieczeń, by zapobiec ucieczkom z ferm futrzarskich norek, a te pustoszą polski ekosystem. Norka amerykańska, sprowadzona do nas w celach hodowlanych, jest gatunkiem inwazyjnym. Właściwie całkowicie już wyparła naszą rodzimą norkę europejską. Świetnie poluje, tak w wodzie jak i na lądzie, dlatego stwarza zagrożenie dla wielu gatunków ptaków, także dla tych zagrożonych wyginięciem.

 

Protesty mieszkańców

To także sprawa ludzi, którzy są zmuszeni mieszkać w okolicy ferm. Dla nich to smród, walka z muchami, obniżenie atrakcyjności okolicy i spadek cen ziemi. Oburzeni mieszkańcy protestują przeciwko fermom w całej Polsce.

 

 

Wszystkie zasady życia społecznego są łamane w warunkach hodowlanych. Zwierzęta nie mogą utrzymać właściwego dystansu, są zmuszone do przekraczania go. Mało tego: w wyniku procedur hodowlanych budujemy grupy, które nie mają nic wspólnego z naturalną grupą zwierzęcą. (…) Jeśli chcemy zbudować grupę, w której będzie dużo agresji, to tak właśnie robimy: grupa jednopłciowa, wszystkie osobniki w jednym wieku, o podobnej wadze. Nie ma szans na ustalenie stabilnej hierarchii i wiadomo, że będą trwały nieustanne utarczki i próby jej ustalenia.

prof. dr hab. Wojciech Pisula

Instytut Psychologii PAN

ul. Kawęczyńska 16 lok 39

03-772 Warszawa

antyfutro@viva.org.pl

6 + 14 =

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.